Zmiany w procedurach sądowych mogą dosięgnąć również spraw rozwodowych. Z nieopublikowanych jeszcze na razie informacji Ministerstwa Sprawiedliwości, podanych wczoraj przez serwis Dziennika Gazety Prawnej wynika, że w opracowaniu jest projekt zmian przywracających obowiązkową mediację w sprawach rozwodowych.
Co to w praktyce oznacza?
Oznacza to w zasadzie głównie przedłużenie postępowania o kolejne kilka miesięcy (a w chwili obecnej czas od złożenia pozwu do pierwszej rozprawy to już niestety około 6-9 miesięcy).
Obecnie mediacja jest co prawda przewidziana w procesach rozwodowych, ale jest dobrowolna. Jeśli już ze złożonych pism wynika, że strony są zdecydowane na rozwód lub też mediacja nie ma szans na powodzenie (np. przyczyną rozwodu jest przemoc w rodzinie lub też małżonkowie od lat nie żyją razem, mają nowe rodziny itp.) sąd nie kieruje stron do mediacji, tylko od razu rozpoczyna procedowanie w sprawie. W takim przypadku rozwód może odbyć się bez żadnych dodatkowych czynności. Oczywiście, jeśli sąd podejrzewa, że mediacja może dać pozytywny skutek, chociażby w przypadku uzgodnienia alimentów, a strony się zgadzają mediacja może się odbyć i, jak uczy doświadczenie, niejednokrotnie jest bardzo dla stron pomocna.
W planowanych zmianach jednak każda para (tudzież tylko małżonkowie posiadający wspólne małoletnie dzieci - jeszcze nie jest to do końca skrystalizowane) miałaby obowiązek poddania się mediacji.
Moja opinia na temat obowiązku mediacji jest jednoznacznie negatywna.
Małżonkowie to przecież dorośli, którzy mają prawo sami o sobie stanowić i nie muszą być do niczego przymuszani, a już na pewno nie do podejmowania prób porozumienia. Małżeństwo to, mimo wszelkich podobieństw, nie jest jednak przedszkole, a małżonek to nie obrażony kilkulatek, którego dla jego dobra można do czegoś zobowiązywać wbrew jego woli.
Nie wydaje się też, aby jakiekolwiek utrudnienia w usankcjonowaniu prawnym nieistniejącego już przecież małżeństwa miały wpłynąć pozytywnie na zwiększenie trwałości tej instytucji.
Moja opinia na temat obowiązku mediacji jest jednoznacznie negatywna.
Małżonkowie to przecież dorośli, którzy mają prawo sami o sobie stanowić i nie muszą być do niczego przymuszani, a już na pewno nie do podejmowania prób porozumienia. Małżeństwo to, mimo wszelkich podobieństw, nie jest jednak przedszkole, a małżonek to nie obrażony kilkulatek, którego dla jego dobra można do czegoś zobowiązywać wbrew jego woli.
Nie wydaje się też, aby jakiekolwiek utrudnienia w usankcjonowaniu prawnym nieistniejącego już przecież małżeństwa miały wpłynąć pozytywnie na zwiększenie trwałości tej instytucji.
Tym bardziej, że obowiązkowe posiedzenia pojednawcze już istniały w historii polskich spraw rozwodowych i wówczas stanowiły w dużej mierze tylko dodatkowe, obowiązkowe posiedzenie sądu przed właściwym rozpoczęciem procesu. Takie posiedzenia uchyliła dopiero nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego z 2005 roku, przyznająca prymat dobrowolnej jednak mediacji w jej nowoczesnym, humanistycznym kształcie.
Jak widać niewykluczone, że zrobimy krok wstecz w tej dziedzinie, co na pewno nie przysłuży się komfortowi rozwodzących się małżonków. No ale należy mieć jeszcze nadzieję, że może zdrowy rozsądek zwycięży i tak jak opłata sądowa za pozew o rozwód nie wzrosła z 600 złotych do planowanych 2.000 złotych, tak może i mediacja nadal będzie dobrym prawem - a nie obowiązkiem małżonka.
adw. Daria Gorzkiewicz
adw. Daria Gorzkiewicz
ważne info
OdpowiedzUsuńTo tak właśnie bywa. Kiedy przychodzi do rozwodu to wtedy strony utrudniają sobie jak mogą, co komplikuje i przedłuża całą sprawę. Dlatego warto się zgłosić do radcaprawny-trojmiasto.pl gdzie można liczyć na profesjonalną pomoc i indywidualne podejście. To doświadczona kancelaria, na której można polegać.
OdpowiedzUsuń