Hasłem nierozerwalnie związanym z większością spornych rozwodów jest tzw. "niebieska karta".
W założeniu jest to bardzo sensowny instrument nadzoru nad bezpieczeństwem rodziny - a w praktyce...no cóż. Z tym bywa różnie.
W założeniu jest to bardzo sensowny instrument nadzoru nad bezpieczeństwem rodziny - a w praktyce...no cóż. Z tym bywa różnie.
W praktyce żony "zakładają" je mężom, mężowie żonom. Funkcjonuje ona często w charakterze straszaka, argumentu, czy też oręża przeciwko współmałżonkowi.
Ale czym właściwie jest ta "karta", czemu służy i co oznacza niewiele osób wie. A szkoda, gdyż jest to ważne i przydatne narzędzie monitorowania sytuacji przemocowych w rodzinie.
"Niebieską kartę" zakłada się wówczas, gdy organ państwowy posiadł informacje o zaistnieniu w rodzinie przemocy. Co ważne i o czym niewiele osób wie, przez przemoc rozumiemy nie tylko przemoc fizyczną, ale również przemoc emocjonalną, taką jak: wulgaryzmy, groźby, ośmieszanie, krytykowanie, izolację oraz przemoc seksualną. Kartę zakłada policja albo Ośrodek Pomocy Społecznej zaznaczając w niej dane sprawcy, dane osoby pokrzywdzonej i rodzaje zachowań związanych z przemocą. Na podstawie tej karty dana rodzina objęta zostaje nadzorem dzielnicowego oraz zespołu interdyscyplinarnego, który decyduje o dalszych formach działania.
Niebieska karta nie oznacza jednak sama w sobie prowadzenia postępowania karnego ani cywilnego przeciwko komukolwiek. Może natomiast służyć jako dowód w takich postępowaniach, a także być przyczynkiem dla organów państwa do powiadomienia o sytuacji w rodzinie sądu rodzinnego, czy też złożenia zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Niebieska karta nie oznacza jednak sama w sobie prowadzenia postępowania karnego ani cywilnego przeciwko komukolwiek. Może natomiast służyć jako dowód w takich postępowaniach, a także być przyczynkiem dla organów państwa do powiadomienia o sytuacji w rodzinie sądu rodzinnego, czy też złożenia zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Tyle teorii.
A jak jest w praktyce?
W praktyce obecnie każde zgłoszenie przemocy w rodzinie powoduje założenie takiej karty. Wystarczy zgłoszenie osoby pokrzywdzonej, najczęściej sprowadzające się do interwencji policji w domu. Policja weryfikuje uzyskane informacje w zasadzie tylko poprzez rozmowę z domownikami. Rzekomy sprawca przemocy ma co prawda prawo do wypowiedzenia się w sprawie zarzutów, ale nie ma żadnej możliwości odwołania się od założonej karty. Nie istnieje też żadna szczegółowa procedura oceny zasłyszanych przez policję informacji, wyłączeń dowodowych, reguł dowodzenia - jakie chociażby obowiązują w procedurach sądowych. Tym samym domniemany sprawca przemocy nie ma żadnej możliwości obrony przed wszczęciem przeciwko niemu tej procedury, nawet wówczas, gdy faktycznie tym sprawcą nie jest. Umożliwia to w zasadzie dowolne konfiguracje rodzinnych pomówień i przez to nie do końca oddaje rzeczywistość, a może być narzędziem bardzo krzywdzącym.
Z tych powodów niebieska karta stała się niestety popularnym środkiem walki rozwodowej. Jej "założenie" współmałżonkowi jest bowiem stosunkowo łatwe, zaś świadomość uzyskania urzędowego dowodu przeciwko współmałżonkowi bywa kusząca.
Z tego względu zdarzało mi się widzieć sprawy rozwodowe, w których obie strony miały założone "niebieskie karty". Każde z małżonków było jednocześnie sprawcą i ofiarą.
Z tego względu zdarzało mi się widzieć sprawy rozwodowe, w których obie strony miały założone "niebieskie karty". Każde z małżonków było jednocześnie sprawcą i ofiarą.
Co z tego wynika?
Otóż wynika z tego, że należy ostrożnie podchodzić do procedury tzw. "niebieskiej karty" w przypadku konfliktów okołorozwodowych i nie traktować jej bezkrytycznie.
Nie bagatelizując oczywiście absolutnie problemów przemocy w rodzinie, sytuację trzeba oceniać z dystansem, w szerszej perspektywie niż tylko na podstawie danych zapisanych w karcie. I tak też (najczęściej) robią sądy, gdyż w ich praktyce dołączanie dokumentów niebieskiej karty do pozwów o rozwód jest częste, żeby nie powiedzieć bardzo częste.
Nie bagatelizując oczywiście absolutnie problemów przemocy w rodzinie, sytuację trzeba oceniać z dystansem, w szerszej perspektywie niż tylko na podstawie danych zapisanych w karcie. I tak też (najczęściej) robią sądy, gdyż w ich praktyce dołączanie dokumentów niebieskiej karty do pozwów o rozwód jest częste, żeby nie powiedzieć bardzo częste.
I przy tym wszystkim szkoda tylko, że skądinąd dobry w swoim zamyśle instrument monitorowania sytuacji w rodzinie został zdewaluowany, poprzez jego nadużywanie nakierowane na uzyskanie różnych korzyści w procesach rozwodowych. Niestety to z pewnością ma zły wpływ na sposób jego traktowania przez organy ścigania i jego odbiór społeczny, przez co osłabia jego moc. Ze szkodą dla ofiar.